credit: John Hain z Pixabay

Empatia, kreatywność i ruch. I znów empatia. Wszystkie wpływają na siebie nawzajem, i właśnie o tych zależnościach proponuję Wam cykl tekstów.  Drugi – „O obecności” – pokazuje, że bycie tu-i-teraz to nie pusty slogan w stylu new age, ale sposób na zwiększenie kreatywności i empatii.

 

W pierwszym tekście z tej serii opisałam jak to się dzieje, że samokontrola nie wspomaga prawdziwej kreatywności, a nawet przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Presja czy ekspresja? Nie możesz raczej mieć obu tych rzeczy razem. To pytanie jest parafrazą Juulowskiego „racja czy relacja?”, o którym pisałam już wcześniej a propos tego, że empatia zaczyna się w ciele. I nie bez powodu wybrałam to nawiązanie, bo racja, presja i samokontrola powiązane są z jednym sposobem działania mózgu, a ekspresja, relacja i samoregulacja – z drugim. Przełączanie się między tymi trybami jest dość zero-jedynkowe. Dr Stuart Shanker w książce „Self-reg” pisze, że to tak, „jakby coś się przełączyło [w mózgu]”[1]. I właśnie o tym przełączeniu zamierzam napisać w tej części.

Ten kluczowy przełącznik

Jak wynika z książki, skojarzenie z przełączaniem jest zupełnie prawidłowe, bo w mózgu dochodzi do „zmian[y] aktywności w środkowej korze przedczołowej, od jej wyżej położonej czy też przyśrodkowej części (dmPFC) do dolnej, czyli brzusznej części (vmPFC). Pierwsza z nich aktywuje się podczas ruminacji lub wewnętrznych monologów; ta druga – kiedy jesteśmy świadomi, co się dzieje wewnątrz nas i na zewnątrz”. Pozwalam sobie na ten bardziej naukowy punkt widzenia, bo wynika z niego bezpośrednio coś bardzo ważnego: uspokajamy się w ten dobry sposób, przechodzimy do trybu ekspresji, relacji i samoregulacji, kiedy jesteśmy świadomi, co się dzieje wewnątrz nas i na zewnątrz. Ten fragment jest o tyle kluczowy, że naprowadza na bardzo konkretne rozwiązania prowadzące do zwiększenia kreatywności (czy raczej do zwiększenia dostępu do kreatywności, ale o tym później).

Z praktycznej strony

Wnioski dr. Shankera pokrywają się z doświadczeniem mojego męża, który jest muzykiem. Twierdzi, że w trakcie improwizacji najgorszą możliwą rzeczą jest wywieranie na siebie presji. Wspominało o tym także wielu jego nauczycieli: jeśli w trakcie jamu zaczynasz myśleć: „Oh no, I have to play!”, to raczej sobie nie pomagasz. Zamiast tego Michał praktykuje słuchanie tego, co jest właśnie grane, oraz uważne obserwowanie swojego oddechu. Wszystko się zgadza, dolna część środkowej kory przedczołowej uaktywnia się, kiedy jesteśmy świadomi, co się dzieje wewnątrz nas i na zewnątrz…

Żeby to jednak było takie proste! Powstrzymanie wewnętrznych monologów, krytycznego spojrzenia, skupienia na sobie. Nie jest to proste i wiem o tym aż za dobrze. To, co może nas wesprzeć na tej wyboistej drodze, to empatia. Pamiętacie pewnie, że znajduje się po ten samej stronie przełącznika, co kreatywność? Ale o tym więcej w kolejnej części.

[1] Stuart Shanker, Self reg, mamania, Warszawa 2016, s. 112.