Dla wszystkich ojców, którzy nie mogą towarzyszyć przy narodzinach swojego dziecka, choć bardzo by chcieli.

Pani Brzuchata i pan Brzuchaty ogromnie ucieszyli się z dwóch kresek na teście. Razem chodzili do lekarza. Przypięli wydruk USG na lodówce. Przemeblowali trochę mieszkanie. Poszli do szkoły rodzenia. Wstępnie umówili się z doulą. Wybrali szpital i napisali plan porodu.

A potem przyszedł 13 marca, odwołano porody rodzinne, zakazano odwiedzin, zamknięto szkołę rodzenia. Pan Brzuchaty nie zdążył nauczyć się przewijać lalki, a pani Brzuchata przystawiać jej do piersi.

Pani Brzuchata była coraz bardziej brzuchata. Prasowała maleńkie pajacyki, trochę się cieszyła, trochę się bała, czasem płakała. Pan Brzuchaty niezupełnie wiedział, jak się zachować. Rozumiał oczywiście, że zakaz jest dla bezpieczeństwa dziecka. Poza tym nie miał wiele czasu, bo musiał zorganizować rodzicom zakupy, właśnie obcięto mu pensję i dołożono pracy. Pojawiła się między nimi niewidzialna bariera stresu i trudniej było im się usłyszeć.

Kiedy przyszedł ten dzień, wszystko było gotowe. Wielkie torby spakowane, samochód zatankowany. Przyjęcie do szpitala odbyło się sprawnie. Pani Brzuchata ucałowała męża, zgięła się w pół z powodu skurczu – pan Brzuchaty rozmasował jej plecy ostatni raz, tego jeszcze zdążył się nauczyć w szkole rodzenia – po czym pomaszerowała z położną za duże białe drzwi i śluza się zamknęła. Został sam.

Kupił sobie kawę. Próbował pracować. Próbował się zdrzemnąć. Godziny mijały. Gdzieś tam, za tymi ścianami, rodzi się dziecko. Jego dziecko. Aż trudno uwierzyć. Wreszcie zadzwonił telefon. Głos pani Brzuchatej był silny i radosny. Tak, zdrowa, 3250 g, 10 punktów, mleko jest, ja też w porządku. Zaraz będzie obchód, muszę kończyć. Wyślę ci zdjęcie. Całuję.

Pan Brzuchaty znowu został sam. Spojrzał na dłoń, w której trzymał telefon, i ze zdziwieniem zobaczył na niej ślady paznokci. Zupełnie jakby pani Brzuchata mogła go jednak trzymać za rękę w tym czasie. Ale paznokcie były z całą pewnością jego własne. Naprawdę tak mocno zaciskał pięści?

Taka, kolejna wzruszająca sytuacja 😍

Opublikowany przez Szpital św. Zofii Czwartek, 23 kwietnia 2020

Drodzy Tatusiowie!

Wy też rodzicie. Teraz na odległość. Być może odsunęliście się trochę na drugi plan, żeby nie stresować dodatkowo pani Brzuchatej, ale nie zawsze jest Wam łatwo.

Dziękuję za to, że jesteście w tym razem, nawet jeśli oddzieleni ścianą szpitala.

Dziękuję za cierpliwość wobec płaczu i niepewności pani Brzuchatej.

Dziękuję za to, że sobie też pozwalacie na smutek i niepewność.

Dziękuję, że szczerze się cieszycie i że ta radość Was wszystkich zbliża.

Dziękuję za cierpliwość podczas samotnego oczekiwania.

Dziękuję za tankowanie samochodów, noszenie walizek i inne pozornie zwyczajne czynności.

Dziękuję za transparenty pod szpitalem i wszystkie wzruszające gesty.

Dziękuję za to, że dbacie o siebie – o sen, o picie wody, o ćwiczenia – żeby móc pełniej towarzyszyć.

Dziękuję za czas i uwagę poświęcone, żeby stworzyć więź z Waszym dzieckiem – to Wasz wspólny poród, chociaż odłożony w czasie.

 

PS Państwo Brzuchaci są bohaterami fikcyjnymi.