Jest mnóstwo książek, pism i filmów proponujących ćwiczenia na stres. Też je znam! Jest ich tak dużo, że czasem trudno coś z nich wybrać. W każdym tekście „Ruch kontra stres” będę proponować trzy ćwiczenia wybrane według jednego klucza – tak, żeby było prościej z nich korzystać i żeby były ułożone w sensownej kolejności. Wszystkie najpierw wypróbowane na sobie i wszystkie z odniesieniem do źródła.
Zanim zaczniesz
Te ćwiczenia wykorzystują głównie siłę wyobraźni, ale kawałek czystej podłogi też się przyda. Wszystkie dzieci są inne, ale ten zestaw ćwiczeń zadziała zapewne przy umiarkowanym natężeniu stresu. Wymaga sporo wyobraźni i słuchania. Jeśli dziecko aktualnie biega po pokoju krzycząc i przewracając krzesła, prawdopodobnie jest mocno zestresowane i potrzebuje najpierw czegoś o wiele prostszego. Na przykład uderzyć parę razy mocno w piłkę fitnessową.
Ćwiczenie pierwsze: „Taczki”
Przypuszczam, że znacie to ćwiczenie. Jego zaletą jest to, że wymaga dużego wysiłku, łączy się z dotykiem, utrzymaniem równowagi i wymaga współpracy. Wszystko to sprawia, że ma duży potencjał odstresowujący. Poproś dziecko, żeby stanęło na czworakach (czyli w klęku podpartym) i podało Ci po kolei obie nogi. Chwyć stabilnie za kostki i podążaj za dzieckiem, które będzie przebierać rękami, żeby się przemieszczać. Przejdźcie się po domu albo po bezpiecznym trawniku. Obserwuj dziecko, podążaj za jego tempem i dawaj mu odsapnąć. Uważaj na własny kręgosłup, bo dziecko jest nisko! Najlepiej poruszaj się na ugiętych nogach, a nie w przygarbieniu. W ten sposób też zaliczysz dawkę zdrowego wysiłku.
Możesz wymyślić historię dokąd idziecie, co taczki zbiorą i po jakim jadą terenie. (Uuu, piach, jedziemy wolno. Aaa, z górki, co za prędkość! Bump bum, kamienie!). Śmiech i dobra zabawa też działają odstresowująco. Jeśli poczujecie się zmęczeni – czas na ćwiczenie, które wymaga nieco więcej uwagi.
Ćwiczenie drugie: „Mały krokodyl”
Kładziecie się na brzuchach, ręce wzdłuż ciała, wnętrze dłoni do góry, głowa leży na policzku. Małe krokodylki odpoczywają. Nagle budzi Was jakiś dźwięk. Odwracacie dłonie wnętrzem do podłogi i podnosicie nieco głowy w poszukiwaniu wody. Tak, krokodyle lubią wodę! Odpychając się dłońmi, przesuwacie się trochę do przodu, po czym kładziecie głowę na prawym policzku. Chwila odpoczynku, po czym znowu: przygotowanie rąk, uniesienie głowy i płynne przesunięcie w przód, tym razem odkładacie głowę na lewym policzku. I jeszcze raz, za każdym razem zmieniając stronę, w którą patrzycie. Kiedy dotrzecie do wody, możecie napić się i odpocząć.
Ćwiczenie trzecie: „Pizza”
Skoro i tak leżycie, można to wykorzystać. Możecie przenieść się na koc lub matę, ale nie jest to konieczne, zwłaszcza latem. Dziecko leży na brzuchu i jest pizzą, którą Ty robisz. Wałkujesz ciasto, smarujesz sosem pomidorowym, układasz składniki. Staraj się różnicować ruch – salami może trzeba pokroić (uderzając lekko kantem dłoni o plecy), jalapeno jest ostre i szczypie (oczywiście z dużym wyczuciem), kukurydza jest drobna (bębnienie palcami) a mozzarella się topi (gładzenie). Kiedy wszystkie składniki już są ułożone, pizza idzie do pieca. Hop! W piecu jest ciepło – to przytulas. Na koniec pizzę oczywiście trzeba zjeść, a to trochę łaskocze, haps, haps!
Na zakończenie
Stres zapewne się trochę zredukował, a nastroje poprawiły. Możesz zapytać dziecko, jak się czuje (może nawet pokazać rękami, czy ma w sobie dużo czy mało: zabawy, radości, strachu, złości itd.) i która zabawa była najprzyjemniejsza. Ale nie nalegaj, najważniejsze żebyście pobyli chwilę blisko.
Źródła:
„Taczki” to tradycyjna zabawa, „Pizzę” poznałam chyba jako ćwiczenie logopedyczne. „Mały krokodyl” jest wolnym tłumaczeniem ćwiczenia z czasopisma „Pomme d’Api”, wyd. Bayard, n. 615, maj 2017, s. 40-41.